Forum Dla fanów ostrej jazdy Strona Główna
FAQ Profil Szukaj Użytkownicy
Grupy

Prywatne Wiadomości

Rejestracja Zaloguj
Galerie
Metallica - Master Of Puppets
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat >

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Dla fanów ostrej jazdy > Recenzje

Autor Wiadomość
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

Metallica - Master Of Puppets    



1.Battery
2.Master Of Puppets
3.The Thing That Should Not Be
4.Welcome Home (Sanitarium)
5.Disposible Heros
6.Leper Messiah
7.Orion
8.Damage Inc.

Ten album to już klasyk. Wszyscy obeznani w muzyce metalowej go znają. Płyt ma prawdziwego kopa. Pierwsza piosenka poprostu kopie dupe na każdym dźwięku nic dodać nic ująć. Tytułowa piosenka powala całą aranżancja poprostu esencja metalu. Potem płyta ma troszke wolmiejsze tempa przy utworach The Thing That Should Not Be i Welcome Home tylko po to żeby nam dojebać miażdżącymi utworami Disposible Heroes i Leper Messiah. Potem mamy według mnie najlepszy utwór instrumentalny tej kapeli mowa tu o Orionie. I na koniec Prawdziwy wypierdalacz Damege Inc. z zabójczym tempem i aranżacją. Tak więc nie da się ukryć że wtedy jeźdcy się postarali jak nigdy szkoda że teraz nie jest równie zajebiście jak wtedy ale cóż porzyjemy zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 0:36, 06 Sie 2006
 Zobacz profil autora
InFlame
Moderator



Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mam wiedziec :-)

   

Moim zadniem to jest najlepsza z płyt w dorobku dobrze znanego nam wszystkim zespołu. Po prostu Wypas Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Post Czw 16:38, 10 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

No fajnie by było jakby ich nowa płyta była chociaż troszke podobna ale ja szczerze w to wątpie dobrze że przynajmniej kiedyś umieli nagrywać dobre albumy.

Post został pochwalony 0 razy
Post Czw 18:53, 10 Sie 2006
 Zobacz profil autora
InFlame
Moderator



Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mam wiedziec :-)

   

tez w to wątpie. Ale to co juz nagrali to zostanie Razz

Post został pochwalony 0 razy
Post Pią 16:46, 11 Sie 2006
 Zobacz profil autora
araya
Prawdziwy znawca!



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

nyo stara metallica to już nie to samo Crying or Very sad
takie albumiki jak właśnie "Master Of Puppets", "Kill'em all" czy "Ride the Lightning" sa nieporównywalne z ostatnim "St. Anger'em" =/ Evil or Very Mad
najnowszego utworu nie słyszałam i nie ciągnie mnie do jego usłyszenia (przypuszczam że mnie nie zainteresuje)...


Post został pochwalony 0 razy
Post Sob 19:38, 19 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

Nic nie tracisz hujnia taka jak za czasów Reload.

Post został pochwalony 0 razy
Post Wto 11:12, 22 Sie 2006
 Zobacz profil autora
araya
Prawdziwy znawca!



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

Tak też myślałam...

Post został pochwalony 0 razy
Post Wto 14:24, 22 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

Ale dobrze że stworzyli albumy jak Master teraz jest przynajmniej czego posłuchać jak dla mnie ta płyta to sam miód.

Post został pochwalony 0 razy
Post Wto 21:37, 22 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Jordan
Administrator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

Jak sie ogląda live shit San Diego to aż sie łza w oku kręci co sie z tego zespołu teraz zrobiło. Mówie to calkiem powaznie bo wychowalem sie na tym zespole, a teraz po prostu nie mam słów.

Post został pochwalony 0 razy
Post Wto 22:20, 22 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

To chyba jak większość. Wszyscy zaczynali od Metallicy i szkoda patrzeć ja teraz się staczają ale coż tak czasami bywa.

Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 1:12, 23 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Jordan
Administrator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

Czasami tak nie bywa;)

Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 1:13, 23 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Dimebag
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lisów

   

Zdarzaja się wyjątki Cool

Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 9:56, 23 Sie 2006
 Zobacz profil autora
Gaijin
Oby tak dalej



Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

We wczesnych latach 80-tych Metallica była uważana przez swoich rówieśników za młodych, głośnych mózgojebów [dickhaed], w tanich dżinsach. Po wydaniu w 1986 roku epickiego albumu „Master Of Puppets”, okrzyknięto ich geniuszami - młodymi, głośnymi mózgojebowymi geniuszami.

Kirk Hammett cofa się myślami w czasie, wzdycha i mówi głosem cichym i trzęsącym się jak kościelna świeca: „Naprawdę czułem, że „Master Of Puppets” będzie albumem, który wyznaczy czym jest skład – James, Lars, Cliff i ja. 99% tego albumu zostało wymyślone przez naszą czwórkę. Przez ponad 3 lata naszej znajomości zdążyliśmy poznać potencjały i temperamenty muzyczne każdego z nas i to rozkwitało w coś z czym trzeba było się liczyć. Każdy stworzony przez nas utwór był świetny. Mimo to, ani przez chwilę nie myśleliśmy, że za 20 lat będziemy o tym rozmawiać.”

Kirk miał powody, aby tak właśnie sądzić. W czasach wydania Mastera w marcu 1986 roku, Metallica była poza marginesem dominującego nurtu rocka. Dee Snider z Twisted Sister, wygłosił powszechną opinię, że członkowie zespołu byli „miłą grupą dzieciaków” i że nigdy nie uda im się odnieść sukcesu. Metallica, w skład której wchodzili Hammett, gitarzysta i wokalista James Hetfield, perkusista Lars Ulrich oraz basista Cliff Burton była zespołem, który podobał się thrashowcom, mającym obsesję na własnym punkcie. Śmieszna wydawała się wtedy myśl, że Metallica będzie tak znaczącą grupą jak Iron Maiden czy Judas Priest.

„Master Of Puppets” zmienił ten sposób myślenia. Wypuszczenie tego albumu spowodowało, że zarówno Metallica jak i rockowa scena przeszły wewnętrzną przemianę. Czy krytycy zrozumieli album, czy też nie – a większość nie zrozumiała – nie przeszkodziło Metallice na wiele miesięcy zająć niezaprzeczalne miejsce na amerykańskiej scenie rockowej.

Oczywiście fani grupy już wcześniej czuli, że coś ważnego i znaczącego się wydarzy. Tak jak krople wody uderzają przypadkowo na ziemię, tak odkryli oni Metallikę w 1983 roku za sprawą jej pierwszego albumu nazwanego nieroztropnie „Kill ‘Em All” i zakochali się w jednoznacznych, thrashowych klasykach, takich jak komiczny, a zarazem poważny „The Four Horsemen” czy „Whiplash”. Następny album „Ride The Lightning” z 1984 roku, spowodował, że byli oni pod dalszym i jeszcze większym urokiem grupy, z oszałamiającą skalą jej utworów i dynamicznymi aranżacjami prezentującymi thrashowy i akustyczny, pseudoklasyczny rock. Żaden utwór nie uosabia bardziej tych cech jak zamykający album instrumentalny „The Call Of Ktulu” i poruszająca ballada „Fade To Black”.

Na Masterze Metallica dokonała śmiałych posunięć. Różnorodne muzyczne elementy, które tak bardzo zaskoczyły na poprzedniej płycie były jednolicie wprowadzone na całej długości nowego albumu, dając brzmieniu Metalliki znacznie większą moc, prezencję. Tematyką utworów jest moc i strach, są tam także religijne i militarne postacie, monstra, wątli, słabowici ludzie trawieni przez uzależnienia i wściekłość. „Master Of Puppets” nie różnił się aż tak bardzo od „Ride The Lightning”, poza wytwornością jego mocy, która nie mogła zostać zignorowana, niezauważona.

Dla najzagorzalszych fanów Metalliki była to zarówno dobra jak i zła wiadomość. Chociaż nowy album był ostrzejszy i wytworniej wyprodukowany, lamentowali oni, że Metallica nie tylko zaczęła odchodzić od swoich thrashowych korzeni, ale także od obrzeży rocka zmierzając ku komercji. Ulrich, główny rzecznik zespołu, powiedział mi kiedyś: „Metallica nigdy nie była wyłącznie thrashowym zespołem. Zgadzam się, że mieliśmy wiele wspólnego z tym co działo się na ówczesnej scenie rockowej. Byliśmy pierwszą kapelą, która brzmiała zgodnie z tym. Ale nigdy nie myśleliśmy o sobie jako o thrashowej grupie. Byliśmy amerykańskim zespołem, na który wpływ miał brytyjski i europejski metal. Członkowie zespołu zawsze wypowiadali się w ten sposób w wywiadach. To wszystko dlatego, że przed Masterem nie byliśmy traktowani poważnie.”

Nietrudno stwierdzić dlaczego Metallica przed Masterem była tak otwarcie lekceważona. Nie przypominali wcale ani Priestów, ani Iron Maiden, nie tworzyli także nowego stylu. Jako wykonawcy i piszący teksty byli ponad swoimi thrashowymi kumplami z Bay Arena, byli kolesiami w tanich dżinsach, śpiewający „drżące” utwory jak „For Whom The Bell Tolls” czy „Seek And Destroy”. Z paroma wyjątkami materiał na ich płytach był śmieszny jak muzyka ze spaghetti westernów, która poprzedzała ich występy. Nikt oprócz Burtona nie zakładał, że ich postawa będzie wpływać na postrzeganie grupy przez społeczeństwo. Zdjęcia zespołu z tamtych czasów są po prostu głupie: na jednym z nich Ulrich wywija płonącymi pałeczkami, robiąc przy tym minę wyrażającą cierpienie, na innym grupa pozuje przy ogromnej butelce wódki z namalowanym na niej napisem „Alcoholica”.

Jedynie na koncertach można było zobaczyć ślady potencjału Metalliki. Ich powściągliwy wygląd i przyspieszająca muzyka wyraźnie nie pasowały do powszechnego rockowego stylu wczesnych lat 80-tych: długich włosów i podkolorowanych oczu jak u Mötley Crüe czy Ratt. Metallica ukształtowała swoją reputację właśnie podczas tras koncertowych.

Szokiem dla wszystkich było podpisanie, w połowie trasy promującej „Ride The Lightning”, kontraktu z Elektrą na 8 albumów. Później, gdy zarząd zespołu Q-Prime przejął Metallikę, każdy wiedział, że wkrótce coś się wydarzy. Ale nikt nie zdawał sobie sprawy co. Oczywiście nie było żadnego sensu pytać ich o to, gdy odwiedziłem zespół w Kopenhadze, podczas prac nad Masterem w grudniu 1985 roku. Metallica nagrywała album w Sweet Silence Studio od sierpnia, a większość ciężkiej pracy była już skończona. Szwedzki producent Flemming Rasmussen, który pracował także nad Ridem, prowadził sesje nagraniową. Przez studio przewinęło się mnóstwo osób: technicy, przyjaciele, przyjaciele przyjaciół. Trudno było powiedzieć, kto właściwie był w zespole, wszyscy wyglądali i zachowywali się podobnie. Nikt z zespołu nie zachowywał się jak gwiazda.

Grupa zatrzymała się w SAS Hotel w Kopenhadze. Hammett i Burton zajęli jeden pokój, Ulrich i Hetfield drugi. „Czuliśmy się tak jakbyśmy byli panami świata”- wspomina Hammett - „Mieliśmy niemal wszystkie utwory napisane na długo zanim przyjechaliśmy do Danii. Tylko 2 utwory nie były jeszcze skończone: „Orion” i „The Thing That Should Not Be”.” Hammett do dzisiejszego dnia ma robocze wersje, które odtwarzał na środku pokoju w El Cerrito. „Mieliśmy razem niezły ubaw, a utwory jakby same się pisały.”

Nawet jeśli proces nagrywania płyty sam w sobie jest bardzo trudny ja podczas mojej wizyty tego nie zauważyłem. Odtwarzane, jak dotąd nie zmiksowane kawałki brzmiały zdumiewająco dobrze, czego można się było spodziewać po pracy w profesjonalnym studiu. Nagle brzmieli jak zespół, który będzie w przyszłości podpisywał wielomilionowe kontrakty. Później tej samej nocy, kiedy byliśmy w jednej z kopenhadzkich restauracji , miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o zmianie zespołu. Lars stwierdził, że doszli do tego sami. Starał się pomniejszać fakt, że Elektra włożyła w nich sporo pieniędzy, twierdząc, że korzystny kurs dewizowy pozwoli na spędzenie miesięcy na pracy nad nową płytą. Kopenhaga została wybrana na miejsce nagrania płyty, mówił Lars, ponieważ Rasmussen lubił to miasto. Inni podejrzewali, że urodzony w Danii Ulrich lubił je również. Później wyszło na jaw, że pozostali trudno znosili przejmująco zimne duńskie zimy z krótkimi, ciemnymi dniami. Burton miał trudności z graniem w takich warunkach i na krótko powrócił do San Francisco.

Słuchając słów Ulricha nie trudno było odnieść wrażenie, że grupa chciała, aby wreszcie traktowano ją poważnie. „Zawsze mieliśmy poważne podejście do tego co robiliśmy” - powiedział kiedyś - „zwłaszcza w studiu. W dniach wolnych nie obylibyśmy się bez paru tych” – wskazuje na piwo – „ale pracując nad albumem musisz mieć trzeźwy umysł”. Była to wyraźna zmiana, parę lat wcześniej byli postrzegani jako pijacy.

Sprzedaż płyt była dla nich bardzo ważną sprawą, ale jeszcze bardziej chcieli zyskać szacunek fanów i krytyków. Starali się cały czas sięgać do swoich muzycznych korzeni, poszerzając jednocześnie swoje brzmienie. Na ten temat wypowiedział się również Burton: „Zaczęliśmy robić wtedy naprawdę świetne rzeczy. Można usłyszeć postęp od czasów ostatniego albumu”.

To była prawda. Utwory, które miały stać się Masterem cechowało przechodzenie od szybkiego do wolnego tempa, podkreślały to riffy. Black Sabbath w okresie swojego rozkwitu byłby gotowy nawet zabić dla takich riffów. Kiedy utwór zaczyna nabierać mocy, wszystko nagle się spowalnia. Wydaje się to przeczyć intuicji, a nawet być jawnie bezskuteczne. Ulrich rozważa ten punkt widzenia, a potem odpowiada: „Nie wiem czy kiedykolwiek się nad tym zastanawialiśmy. Wydaje mi się, że robiliśmy to co nam się podobało.” Wiele lat później producent Bob Rock poruszył ten sam problem z Ulrichem i Hetfieldem, gdy po raz pierwszy usłyszał dema mające stać się później „Black Albumem”. „Myślałem wtedy, że to było świetne, znak dla tych wszystkich, który myśleli, że jesteśmy komercyjni.” - mówi Ulrich - „Teraz zdaje sobie sprawę, że wtedy nie umieliśmy grać w ten sposób. Dopiero, kiedy zaczęliśmy współpracować z Bobem Rockiem nauczyliśmy się grać riffy tak jak AC/DC czy Stonesi. To jest trudne, ale jak bardzo nie przekonasz się, póki sam nie spróbujesz.”

Po naszych rozmowach w Kopenhadze pozostało pytanie: W jaki sposób nowy album zostanie przyjęty przez thrashowców? Jak Metallica może marzyć dzięki nowej płycie o powiększeniu grona swoich fanów, jeśli nie został wydany singiel, co nie było dyskutowane z Elektrą, ani z nikim innym. Na odpowiedzi trzeba było jeszcze poczekać. Miały zostać ujawnione lada dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Post Pią 16:52, 22 Wrz 2006
 Zobacz profil autora
Gaijin
Oby tak dalej



Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

„Master Of Puppets” został wydany w Stanach 3 marca 1986r. Chociaż Elektra liczyła, że płyta odniesie sukces, wyłożyła bowiem pieniądze na jego realizację, ciągle nie było wiadomo czy te koszty się zwrócą. Najpopularniejszym rockowym albumem był wtedy „Slippery When Wet” Bon Jovi’ego: sugestywny tytuł, bardzo dobrze zrobiony, odpowiadający dominującym wtedy nurtom. Nawet Judas Priest i Iron Maiden zaczęli używać syntetyzatory i stosowali uporządkowaną technologię na swoich albumach, odpowiednio „Turbo” i „Somewhere In Time”. Korzyścią dla Mastera był imponujący mix zrobiony przez Michaela Wagenera w LAStudio. Odmówienie przez Metallikę wydania singla – nie mówiąc o nakręceniu video – wydawało się tak samo masochistyczne jak zmiany tempa w utworach. I rzeczywiście pomimo ogólnie pozytywnych recenzji album, po wydaniu, zajmował niskie miejsca na listach przebojów.

W muzyce Metallica osiągnęła jeden z celów jaki założyła sobie w Kopenhadze: aby pozostać wiernym thrashowym korzeniom przy jednoczesnym poszerzaniu muzycznej palety. „Chcieliśmy zrobić album, który będzie różnił się od tego, co było grane przez inne zespoły” – mówi Ulrich – „coś co byłoby utożsamiane tylko z nami i czemu daliśmy najlepszy wyraz. Coś czemu nie można by przypiąć żadnej etykiety.” Mimo to „Master Of Puppets” miał dużo wspólnego ze swoim poprzednikiem, zwłaszcza jeżeli chodzi o kolejność utworów. Podobnie jak „Ride The Lightning” zaczyna się on od utworów, których wolne, akustyczne intro przekształca się w szybki, elektryczny rock. „Battery” był ukrytym wyrazem uznania dla dawnych terenów Old Waldorf Club przy Battery Street w San Francisco. I jak na poprzednim albumie tak na Masterze po utworze rozpoczynającym następują epicko zatytułowane i czwarta z kolei symboliczna „ballada” „Welcome Home (Sanitarium).”

Główną różnicą było podniesienie jakości utworów. Nie ma żadnego zbiegu okoliczności. „Master Of Puppets” jest pierwszym albumem, w którym Metallica zaprezentowała nowy materiał od czasu, gdy to Dave Mustaine, a nie Kirk Hammett grał obok Hetfielda. W miejsce utworów, w których chłopaki chcieli skopać wszystkim tyłki, pojawiły się kawałki o bardziej skomplikowanej tematyce. Według Hetfielda tytuły same w sobie „dotyczyły narkotyków, tego jak rzeczy zamieniają się miejscami. Straciłeś kontrolę nad tym co bierzesz i robisz, to narkotyki kontrolują ciebie.” Teksty – pomijając okładkę: apokaliptyczne pole białych krzyży manipulowanych za sznurki przez niewidzialnego władcę marionetek – wydają się sugerować metaforyczny atak niewidzialnych sił, które kontrolują całe nasze życie. Jak mówi dziś Hammett album miał opowiadać o „różnych formach manipulacji.”

„The Thing That Should Not Be” był wyraźnie zainspirowany przez gotyckie horrory H.P. Lovecrafta. Wolny i poruszający był pierwszym z kilku utworów na płycie, w którym Metallica odeszła od thrashu i pokazała coś nowego. Ponadto, dwuwiersz „Not dead which eternal lie/Stranger eons death may lie” [Nie umarł kto wieki trwa, Umrze śmierć w ten dziwny czas] będący parafrazą słów Lovecrafta znalazł się także na okładce podwójnego, nagrywanego na żywo albumu Iron Maiden. wydanego w czasie, gdy Metallica była w Kopenhadze. Trudno sobie wyobrazić, że Lars, fan Maidenów w tamtych czasach, nie był tego świadomy.

„Welcome Home (Sanitarium)” był kolejnym krokiem do zerwania z thrashem. Napisany z punktu widzenia niesprawiedliwie więzionego pacjenta szpitala psychiatrycznego – i przeznaczony jak mówi tytuł do stania się głównym utworem granym na koncertach przez najbliższe 10 lat – opowiada o samotności i odseparowaniu od społeczeństwa, o tematach, które pojawią się ponownie w bardziej udanej formie w utworze „One” z płyty „. . . And Justice For All”.

„Disposable Heroes” to utwór muzycznie prostolinijny i antywojenny. Hammett wspomina, że delikatne, gitarowe przejście na końcu zwrotki miało przypominać wojskowy marsz. „Oglądałem dużo wojennych filmów, chcąc znaleźć coś, co brzmiałoby jak wezwanie do ataku – jak coś, co grający na dudach grali, gdy szli na bitwę [ i ] coś takiego wykombinowałem.”

„Lepper Messiah” jest wyrazem hipokryzji w stosunku do telewizyjnych kaznodziejów, jacy pojawiali się w Ameryce wczesnych lat 80-tych. Tytuł został zaczerpnięty z liryku Davida Bowie „Ziggy Stardust” (1972r. ) i odnosił się do zerwania Jamesa i Larsa z glam metalową sceną Los Angeles w początkowych dniach zespołu, co ilustrują słowa “Join the endless line/taken by his glamour” [Daj się związać w więź, Opętany chwałą]. Interesujący jest fakt, że Dave Mustaine stwierdził kiedyś, że jest on współtwórcą „Lepper Messiah”, czemu Hammett zaprzeczył: „W tym utworze jest może 1 akord – jakieś 10 sekund, które są naprawdę jego dziełem – jest to fragment przed solówką. Ale on wcale nie napisał „Lepper Messiah”. Pamiętam, że byłem w pokoju, kiedy Lars wpadł na główny motyw muzyczny.”

Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że najlepszy utwór nie zawiera żadnych słów, a jego przesłanie stanowi sugestywny, hipnotyzujący bas Burtona. Trwający 8 minut „Orion” pokazuje czym Metallica stała się od czasów „Kill 'Em All.” Hammett wspomina, że zapadająca w pamięć partia basowa w części środkowej (cudowny riff przerobiony później przez DJ Shadows na jego albumie „Entroducing . . .” ) zastał „napisany i kompletnie zaaranżowany przez Cliffa – w czasie, gdy byliśmy w El Cerrito. To nas całkowicie zaskoczyło.”

„Pamiętam jak Cliff grał intro „Damage, Inc.”, podczas „Ride The Lightning tournee” – mówi Hammett – „Było tam to całe basowe falowanie i harmonia.” Hammett wspomina także, że Burton powiedział mu, że część jest oparta na chóralnym preludium „Come Sweet Death” J.S Bacha.

Hetfield w tym ostatnim utworze zawarł credo zespołu: „Following out instincts not a trend/Go against the grain until the end” [Instynkt nas prowadzi, żaden trend, Całe życie żyć naturze wbrew]. Bardziej niż jakikolwiek album „Master Of Puppets” był tego dowodem. Burton nazywał go „najlepszą rzeczą jaką dotychczas zrobiliśmy. Czytasz tego typu gówna w czasopismach i wydaje ci się, że to jest takie fałszywe, ale ja właśnie tak myślałem o Masterze. Nigdy tak daleko nie zaszliśmy.” Nie mylił się. Obecnie stanowczo określany jako jedno z ich najlepszych dzieł – wraz z „Black Albumem” – „Master Of Puppets” dowodzi, że ten monumentalny, zbiorowy potwór zwany Metallica ma duszę.

Wykwintność zademonstrowana na Masterze ukazuje Metallikę jako grupę, która opuściła thrashowe getto i była gotowa na wszystko. To już nie było „Metal Up Your Ass" jak chcieli nazwać swoją pierwszą płytę, ale zjawisko– z paroma wyjątkami – nie widziane na amerykańskich listach przebojów od czasów Seventies. „Spójność między jednym utworem a drugim miała dla nas sens” – mówi Hammett – „To było prawie tak, jakby płyta sama się tworzyła. Od początku, kiedy zaczęliśmy pisać utwory, do końca, naprawdę dobre pomysły po prostu pojawiały się znikąd i cały czas przepływały. To było prawie jak magia, ponieważ wydawało się, że wszystko co gramy było dobre, każda nuta była na właściwym miejscu i nigdy nie mogło być lepiej. To był wyjątkowo dobry czas dla nas.”

Trzymając po raz pierwszy album w swoich rękach Hammett zdawał sobie sprawę, że Metallica stworzyła coś unikatowego, trwałego. „Pamiętam, że pomyślałem: ‘To popieprzony, świetny album’. Nawet jeśli nie będzie się sprzedawał, dla mnie nie będzie to miało znaczenia, ponieważ jest świetnym muzycznym przekazem, który właśnie stworzyliśmy.”

Kiedy już przekonali wszystkich o nie wydawaniu singla –„utwory były za długie i nie byłyby nadawane w radiu” – mówi Hammett – Metallica wyruszyła w trasę by promować Mastera w ten właśnie sposób. „Zdecydowaliśmy, że po prostu zaczniemy koncertować, dopóki będziemy w stanie. I dokładnie tak zrobiliśmy.”


Post został pochwalony 0 razy
Post Pią 16:55, 22 Wrz 2006
 Zobacz profil autora
Gaijin
Oby tak dalej



Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

   

Pomimo niskich notowań na listach przebojów Metallica miała otwierać amerykańską trasę Ozziego Osbourne’a, która rozpoczęła się 27 marca 1986r. w Kansas Coliseum w Wichita. Metallica, będąca fanem Black Sabbath, była podekscytowana możliwością koncertowania z Osbournem. Ozzy wkrótce nabrał przekonania, że grupa z niego kpi. „Z ich przyczepy dochodziły do mnie stare, pieprzone albumy Sabbathów.” Ulrich odpowiada: „Musisz pamiętać, że byliśmy starymi fanami Black Sabbath. Bez Sabbath nie byłoby Metalliki. Czuliśmy przed nim respekt, kiedy zaczęliśmy trasę. Ozzy był dla nas pieprzoną legendą. Świetnie się razem bawiliśmy.”

Z 9 utworów wówczas granych, 4 pochodziły z nowego albumu: „Battery", „Master Of Puppets”, „Welcome Home (Sanitarium)” i „Damage, Inc.”. Pomiędzy występami z Osbournem Metallica grała krótkie koncerty w małych miejscowościach. Dzięki temu „Master Of Puppets" zaczął piąć się w górę na listach przebojów, osiągając 29 pozycję na Billboard Hot 100, pomimo kompletnego braku utworów w telewizji i radiu. Album dotarł do 41 miejsca w Wielkiej Brytanii, a dobrze radził sobie również i w innych krajach. O Metallice zaczęło być głośno. Nagle, nieważne czy ktoś słyszał płytę, czy nie, mógł na jej temat coś powiedzieć.

Lub na temat samej grupy. Reporter Newsweeka, będący na trasie, określił zespół jako „paskudny”, „śmierdzący” oraz „okropny”. Mówił: „Nienawidzę ich. Ale nie mogę zaprzeczyć, że nie odnieśli sukcesu.” W rzeczywistości trasa Ozzy/Metallica okazała się drugim przynoszącym duże zyski muzycznym wydarzeniem tamtego lata (przebiła ją tylko trasa Aerosmith/Ted Nugent ). Wzrosła sprzedaż koszulek Metalliki: znak sukcesu. Zanim trasa dobiegła końca w Coliseum w Hampton (Virginia ) 3 sierpnia, „Master Of Puppets” został sprzedany w ponad 500 000 egzemplarzy, dając zespołowi pierwszą Złotą Płytę.

„Master Of Puppets” spowodował, że Metallica wyznaczała dominujący nurt w muzyce, który już nigdy nie miał być taki sam. Dla porównania zespoły pokroju Iron Maiden czy Judas Priest, uprzednio stanowiące trzon metalu, teraz brzmiały jak muzyka środka. Frustracja i złość przemawiające przez Mastera przyniosły nowe pokolenia fanów.

Hammett mówi, że był oszołomiony, gdy Master dostał Złotą Płytę: „Aż do tamtej chwili myślałem, że ludzie nas nie rozumieją. Może robiliśmy rzeczy, które po prostu przechodziły przez ludzkie głowy. Ale podczas trasy z Ozzym „nawracaliśmy” ludzi dzień po dniu. To dodało nam nadziei. Nagle nasze albumy zaczęły się sprzedawać. Przyczyniły się do tego koncerty grane na tournee, dawaliśmy ludziom naszą muzykę w ten właśnie sposób, ponieważ radia nie miały naszej płyty.”

Przypomina sobie rozmowę z menadżerem Cliffem Bernsteinem. „Powiedział on ‘Teraz będziecie mogli zacząć odkładać kasę na wasze domy. Jestem z was dumny.’ A pierwszą rzeczą jaką Cliff powiedział było: ‘Ja chcę mieć dom tam, gdzie będę mógł używać mojej broni, z której strzela się nożami.’ To było typowe dla Cliffa Burtona.”

Być może nikt nie uosabiał prawdziwego ducha Metalliki lepiej niż Cliff. Chociaż pisaniem utworów zajmowali się Hetfield i Ulrich, Burton był bezsprzecznie duchowym przywódcą. Wizerunek Hetfielda był już ukształtowany, Ulrich był pozascenicznym rzecznikiem grupy. Burton natomiast pozostawał w cieniu zarówno na scenie jak i poza nią. „Master Of Puppets” – płyta, która jak mówił Burton była „takim” osiągnięciem – okazała się dla niego zakończeniem przygody z zespołem.

Na początku sierpnia Metallica zakończyła tournee z Osbournem i zrobiła sobie 5-tygodniowa przerwę. 10 września europejski etap trasy dotarł do Wielkiej Brytanii. Po pojawieniu się w londyńskim, prestiżowym Hammersmith Odeon Theatre 21 września Metallica udała się do Szwecji. 3 dni Później rozpoczęła koncertowanie od miasteczka Lund. 26 września pojawiła się na Solnahallen (Sztokholmie). Burton zakończył występ grając riffy z „Damage Inc.” i „Blitzkrieg”, jego prawe ramię przypominało przy tym wiatrak. To był naprawdę udany wieczór. Hetfield mógł zagrać po raz pierwszy, od kiedy w lipcu złamał nadgarstek podczas jazdy na deskorolce. Byli w wyśmienitym nastroju, kiedy jechali autostradą do Kopenhagi, miasta w którym narodził się Master.

Wcześniej tej samej nocy zespół losował karty, by zdecydować, kto będzie spał na koi. Burton wyciągnął asa pik i dostał koję, którą zwykle zajmował Hammett. Parę minut po 5 rano kierowca autobusu stracił panowanie nad pojazdem, który wpadł w poślizg i stoczył się do rowu. Śpiącego Burtona wyrzuciło przez okno, a autobus runął na niego. Do podniesienia autobusu użyto dźwiga, ale było już na późno. Cliff Burton miał zaledwie 24 lata.

Ulrich miał złamany palec u nogi, Hammett i Hetfield byli ciężko potłuczeni, a menadżer trasy Bobby Schneider zwichnął sobie ramię. Burton był jedyną ofiarą śmiertelną. Kierowca autobusu został później aresztowany przez duńską policję i oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. (Uniknął więzienia i chodziły nawet słuchy, że miał wozić zespół po Europie jeszcze raz parę lat później).

Anthrax, który otwierał trasę dowiedział się o wypadku, gdy dotarł do Kopenhagi. Następnego dnia gitarzysta grupy Scott Ian powiedział głośno to, co bardzo wiele osób myślało. „Od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, do ostatniego, który spędziliśmy w Sztokholmie, Cliff Burton nigdy się nie zmienił. Metallica osiągała coraz większy sukces, a on pozostawał nadal tym samym miłym chłopakiem, którego poznałem i lubiłem. Będzie go nam strasznie brakować.”

Pogrzeb Burtona odbył się 10 dni później w jego rodzinnym mieście Castro Valley – północna Kalifornia. Jego kumple z zespołu ciągle byli w szoku. W uroczystości pogrzebowej, na której zagrano „Oriona” uczestniczyli chłopaki z zespołu, przyjaciele Cliffa i zdruzgotana rodzina. Prochy Burtona zostały rozrzucone nad Maxwell Ranch, jednym z jego ulubionych miejsc. Początkowo mówiło się, że po śmierci Burtona Metallica rozpadnie się. Wiemy, że od tego momentu zaczęła jednak odnosić nadspodziewane sukcesy. Jak powiedział Kirk: „Nie bylibyśmy fair w stosunku do Cliffa, gdybyśmy przestali grać. Chciałby, abyśmy nadal to robili.”

Wątpliwe jest, by Metallica osiągnęła taki sukces, gdyby Burton nie zginął. Z jednej strony trudno było sobie wyobrazić Cliffa Burtona zgadzającego się na współpracę z producentem Bon Jovi Bobem Rockiem, co Metallica uczyniła 4 lata później przy nagrywaniu „Black Albumu”. Z drugiej strony prawdopodobnie śmierć Burtona zachęciła zespół do cięższej pracy i sięgania wyżej, osiągania dalszych sukcesów, nawet jeśli wydarzenia sprzysięgły się przeciw nim.

Sześć tygodni po jego śmierci, Metallica zagrała pierwszy koncert z następcą Burtona, byłym basistą Flotsam and Jetsam, Jasonem Newstedem w Country Club w Reseda (Kalifornia). Światowe tournee promujące „Master Of Puppets” było kontynuowane, następnie zostały wydane multi-platynowe albumy: „... And Justice For All” z 1988 roku, i jeszcze bardziej znany „Black Album” z 1991 roku. Trudno było sobie przypomnieć, że Metallica była kiedyś grupą cherlawych, uwielbiających thrash chłopaków znanych jako headbangers.

Wielu fanów uważa, że po śmierci Burtona Metallica utraciła swoją tożsamość, a nawet i ducha. Istotnie, 20 lat później on ciągle rzuca cień na Metallikę, a zwłaszcza na Mastera. Stał się on przede wszystkim płytą Cliffa, jest przepojony jego unikalną, indywidualną osobowością, niezachwianym charakterem, czystą odwagą, lekko drwiącym humorem i głęboko zakorzenionymi muzycznymi przekonaniami.

„Wielką stratą było dla nas odejście Cliffa” – mówi Hammett – „Straciliśmy przyjaciela i bardzo mocnego muzycznego sprzymierzeńca. Chodzi mi o to, że wywierał duży wpływ na nas nie tylko jako basista, ale także jako muzyk. Nauczył mnie w jaki sposób odpowiadać na argumenty. Był w tym mistrzem – pochodziło to od jego zamiłowań do muzyki klasycznej. W bardzo dobry sposób czuł muzykę.”

Hammet mówił tak, ponieważ Burton jako basista grał dużo na gitarze elektrycznej. „Właściwie doprowadzał mnie do szału. Wracaliśmy do hotelu o 3 nad ranem kompletnie wyczerpani. On zamiast się kłaść zakładał gitarę i grał przez kilka godzin. Ja zaczynałem grać razem z nim. Namawiał mnie do wymyślania partii gitarowych pewnych utworów. Miał obsesję na punkcie Eda Kinga, jednego z gitarzystów w Lynyrd Skynyrd. Mówił, że Ed był jego ulubionym gitarzystą.” Hammett utrzymywał, że gdyby Metallica zrobiła jeszcze jeden album z Burtonem byłby on „niezmiernie melodyjny”. „Na krótko przed śmiercią słuchał Creedence Clearwater Revival, the Eagles, the Velvet Underground, Kate Bush.… Słuchał także Bacha, Mercyful Fate, Motöthead, Zeppelin, Anthrax, Hendrix’a i Pink Floyd, przekonał nas do R.E.M.”

Pomimo tak różnorodnych zainteresowań Black Sabbath pozostał jego ulubioną grupą, a Geezer Butler – ulubionym basistą. „Technika gry na basie stosowana przez Geezer Butler wymagała uderzania strun palcami. Cfiff nazywał to „techniką opadającego palca” i mówił, że potrafi to robić.” Nawet gdy zerwane ścięgno uniemożliwiało mu wyginanie prawej ręki. „On potrafił robić cokolwiek, aby wydobyć dźwięki ze swojej gitary.”

Burton wywierał największy wpływ poza sceną. „On był najbardziej dojrzały z nas wszystkich. Był całkiem wytrzymały, pewny siebie. Wiedzieliśmy, że możemy udać się do niego w ciężkich chwilach. Wydawał się być o wiele mądrzejszy i rozsądniejszy od nas. Udzielał nam reprymend mówiąc: ,O czym wy do diabła myśleliście? Rzecz, którą zrobiliście była naprawdę idiotyczna.’ – powiedział Hammett.

Burtona – jak mówi Hammett – cechowała prawość, coś co określał w szablonowym zdaniu, które Hammett używa do dziś: „To było: ’nie odstawiam chały [I don't give a fuck!]’ . Był tak bardzo prawdziwy. Nie wiem czy zdawał sobie sprawę, że jego czas dobiega końca, ale żył tak, jakby to był ostatni dzień jego życia, ponieważ nie zadowalało go nic innego, tylko to w co wierzył. To mnie dużo nauczyło. Do dzisiejszego dnia są rzeczy, sytuacje, przez które muszę przebrnąć i wyobrażam sobie Cliffa mówiącego ’Tego naprawdę chcesz? Tego naprawdę chcemy? Co tak naprawdę się liczy?’ On przejmował się sprawami, które tak właściwie nie miały znaczenia, omawiał je i na samym końcu mówił ‘Nie odstawiajmy chały’. Był naprawdę mocnym facetem, czasami upartym, dochodziło między nami do spięć, ale byliśmy braćmi. Wywierał na nas bardzo duży wpływ.”


Post został pochwalony 0 razy
Post Pią 16:57, 22 Wrz 2006
 Zobacz profil autora

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Forum Jump:
Skocz do:  
Idź do strony 1, 2  Następny
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa).
Obecny czas to Nie 13:29, 07 Wrz 2025
  Wyświetl posty z ostatnich:      


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB Group
Template created by The Fathom
Based on template of Nick Mahon
Regulamin